Bekijk profielen van professionals die ‘Joanna Polak - Rijks’ heten op LinkedIn. Er zijn 50+ professionals die ‘Joanna Polak - Rijks’ heten en LinkedIn gebruiken om ideeën, informatie en kansen uit te wisselen. Biuro Rachunkowe Joanna Polak. ADRES. ul. Parkowa 13/2 58-150 Strzegom. E-MAIL. kontakt@jpolak-biuro.pl. TELEFON. Prezes zarządu Joanna Polak +48 509 722 645 . Biuro Joanna Polak. Reżyser - animator. Urodzona w Lublinie. Ukończyła specjalność: film animowany na ASP w Poznaniu. Obroniła w 2011 r. pracę doktorską "Hotel Mirage - wycinanka komputerowa w animacji" na UMCS w Lublinie. Tworzy w różnych technikach animacyjnych. W obrębie jej badań jest obserwacja reakcji terapeutycznej odbiorcy na Koronawirus pokonał znanego muzyka. Rozpacz w całym kraju. Jacek Polak, gitarzysta i wokalista zespołu Mr. Pollack zmarł z powodu zakażenia koronawirusem. W chwili śmierci miał zaledwie 53 lata. O tej tragedii poinformował fanów brat zmarłego. Jacek Polak, który był wokalistą i gitarzystą zespołu Mr. Pollack zmarł z powodu COVID-19. Nie tak dawno nasza duma narodowa zagrała u boku Anne Hathaway, Peter Dinklage,a czy Matthewa Brodericka. Gazeta Krakowska. Tak mieszka i żyje Joanna Kulig. Aktorka z małopolskiej Muszynki Poszukiwany 24-letni Polak, który samotnie wybrał się w niedzielę na wyprawę w Tatry Zachodnie, spadł z wysokości. Jego ciało we wtorek odnaleźli słowaccy ratownicy górscy. Horror w Tatrach. Turysta spadł kilkaset metrów w dół ze zbocza. Wiadomość o zaginięciu Polaka dotarła do słowackiej Horskiej Zachrannej Służby . Joanna Górska jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy stacji Polsat News. Dziennikarka prowadzi takie programy jak Informacje i Nowy dzień, w których pełni również rolę wydawcy i reporterki. Jej nieobecność bardzo szybko została zauważona przez widzów. Górska postanowiła odnieść się do komentarzy zaniepokojonych fanów, które coraz częściej pojawiały się w sieci z zapytaniem o jej absencję w programach na antenie Polsatu. Za pośrednictwem Facebooka przyznała, że cierpi na nowotwór piersi, z którym postanowiła niedawno wróciła do pracy. Jak zdradzają koledzy z redakcji, jedynym ograniczeniem dla niej jest przebywanie w "newsroomie", ze względu na czas infekcji i osłabienie nie chce żeby Asia się przeziębiła - zapewniają przyznała, że gdy usłyszała diagnozę - nie załamała się. Postanowiła walczyć. Jak się okazuje podjęcie wyzwania i pozytywne myślenie w połączeniu z przestrzeganiem zastrzeżeń lekarzy się opłaciło. Guz zaczął się zmniejszać. Dziennikarka udostępniła artykuł na swój temat, który ukazał się w najnowszym numerze TeleTygodnia. Zdjęcie podpisała: K*_ażdy dzień jest świętem, a ten z chemią to NADŚWIĘTO!* Wlewy zbliżają mnie do szczęśliwego finału. Co tam włosy, co tam rzęsy, co tam brak mięśni i dodatkowe kilogramy przez sterydy, co tam ból i nieciekawe dolegliwości! Rak jest MNIEJSZY O POŁOWĘ! Czy to nie jest cudowne? Mam wokół siebie wspaniałych ludzi dzięki nim zniosę WSZYSTKO aby dziada z siebie wykopać. Wspierajcie chorych znajomych, przyjaciół i bliskich. Każdy uśmiech jest na wagę złota. Onkopacjenci potrzebują dużo ciepła, wtedy są silni, a silna głowa to podstawa. Do boju!_ - spotkał się z ogromną aprobatą i radością fanów."Jest pani wspaniała!" "Dużo zdrowia pani Asiu!" "Głowa to podstawa w takiej walce! Trzymam kciuki i wspieram na odległość" - podnosiły na duchu dziennikarkę obserwatorki.**Wyszkoni zachęca do profilaktyki nowotworowej: "Musimy się badać. Nie bójcie się lekarzy!"**Oceń jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze wygranej z choroba !Współczuję i z serca zycze aby wygrala walke !Silna kobieta :) zdrowia zdrowia i jeszcze raz zdrowia. Niech dokopie gnojowi ktorego nazywamy rakiem !szkoda mi jej. widać że kobieta bardzo w walce z chorobą, mocno trzymam kciuki! Nie biorę pod uwagę innej wersji jak wyzdrowienie Pani. Pozdrawiam serdecznie, życzę dużo uśmiechu! :)Najnowsze komentarze (105)Skutki tego calego smogu elektromagnetycznego nas otaczajacego na kazdym kroku!Jesteś wojownikiem! Tak trzymaj!Piękna kobieto wracaj do zdrowia..nam zdrowym dodaj odwagi. .bo boimy się że i nas to spotka.. walczące chore potrzebne są słabym chorym a i zdrowym..również. pŻyczę dużo zdrówka,głowa do góry,będzie dobrze!!!Życzę dalszych sukcesów w walce z chorobą !Powodzenia Pani Joanno. Pozytywne nastawienie to podstawa walki z szybkiego powrotu do zdrowia😘✊✊Wiem co to znaczy. Sama przez to przechodzę... Jest ciężko ale grunt to się nie wypisuj jesteś zdrowa/y jak ryba i nie masz pojęcia o chorobie musiał/a się z nią zmierzyc,(oby mimo wszystko nie) wrocilaby Ci wiara w medycynę akademicką...gwarantuję. W Prokuraturze Rejonowej w Gorlicach zakończyło się przesłuchanie 46-letniego mężczyzny podejrzanego o dwukrotny gwałt na 13-letniej córce jego partnerki. Mężczyzna usłyszał zarzut dwukrotnego popełnienia tej zbrodni. Prokurator wnioskuje o areszt tymczasowy dla mężczyzny. Ten nie przyznaje się jednak do Tragedia w BukowinieDo dramatu, które przeżyło dziecko, doszło w bloku jednego z gorlickich osiedli. - Dziewczynka była chora i przebywała z konkubentem matki w mieszkaniu, podczas kiedy matka była w pracy - mówi Tadeusz Cebo, prokurator Prokuratury Rejonowej w wówczas, 7 i 10 lutego, mężczyzna miał zgwałcić dziewczynkę. Ta jednak o pierwszej sytuacji nie przyznała się matce. Dopiero w miniony poniedziałek, gdy mężczyzna znów dopuścił się zbrodni na dziecku, matka dowiedziała się o wszystkim i natychmiast poinformowała o sprawie którzy dotarli na miejsce zdarzenie w poniedziałek wieczorem mieli problem, by porozumieć się z 46-latkiem. Co więcej, musieli go przenieść z łóżka do samochodu służbowego. 46-latek był bowiem kompletnie pijany. Okazało się, że ma blisko 4 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Niepijący od kilku lat alkoholik był obecnie w ponad miesięcznym dziecka nie był obcy. Z matką dziewczynki był bowiem od kilku już lat, choć w Gorlicach przebywał okresowo, ze względu na pracę za spędził dwie noce w areszcie, dopiero w środę był przesłuchiwany, podobnie jak dziewczynka, która wcześniej przeszła badanie O postawieniu zarzutów dwukrotnego gwałtu i tym samym złożeniu wniosku o areszt tymczasowy zdecydowało właśnie przesłuchanie dziecka - mówi prokurator nie przyznaje się do winy. Za zbrodnię o którą jest podejrzany, czyli gwałt na osobie do 15. roku życia, grozi mu od trzech do 15 lat pozbawienia wolności. To groźni przestępcy! Lista Polaków poszukiwanych przez Inte... Gorlice. Stary szpital zmienia swoje obliczeAlbum „Kolej na Stary Dworzec”, czyli doprawiona historiaTu niemal codziennie jest małe Boże Narodzenie ZDJĘCIAZakonnik miał wysyłać ministrantowi pornograficzne zdjęciaKlęczany. Gmina wydała milion złotych. Mają przedszkoleGorlice. Adam P. skazany za łapówkarstwoPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera Karolinka urodziła się zdrowa i silna. Kilkanaście godzin później nie żyła. Szpital w Gorlicach nie potrafi wyjaśnić, dlaczego doszło do zatrzymania akcji serca i skąd pokarm w oskrzelach, skoro - jak twierdzi - żaden z pracowników nie karmił była trzecim dzieckiem Magdaleny i Mariusza Romaniaków. Urodziła się przez cesarskie cięcie 16 listopada ubiegłego roku, w szpitalu w Gorlicach. - O godzinie pielęgniarka pokazała mi córeczkę na korytarzu. Mogłem ją wziąć na rękę, ucałować, utulić. Mam jedno jedyne zdjęcie, które wykonała - mówi pan Mariusz, ojciec silny noworodekZaraz po porodzie, po pierwszych badaniach i ocenie lekarzy, Karolinka dostała 10 punktów w skali Apgar, co oznacza, że była zdrowym i silnym Była silna. Wrzeszczała. Miałam to szczęście ją objąć, ucałować, podotykać. I to były te moje pierwsze i ostatnie dwie minuty, jakie miałam z córeczką - wspomina Magdalena Romaniak. Zaraz po operacji dziecko zabrano do sali noworodków pod opiekę położnych, pani Magdalena została natomiast na sali trzech godzinach zaczął się dramat jak reanimują dziecko- Pani ordynator powiedziała, że córce zatrzymało się serduszko, że miała niewydolność oddechowo-krążeniową, że sytuacja się unormowała, ale Karolinka nie jest w stanie oddychać sama - opowiada pani Pobiegłem do pomieszczenia, w którym przebywała nasza córeczka. Zastałem tam trzy pielęgniarki, które ręcznie wentylowały dziecko za pomocą specjalnego worka. Pielęgniarki starały się uruchomić respirator i nie wiedziały, dlaczego nasze dziecko nie chce oddychać, współpracować z tym respiratorem - opowiada pan nic nie pomagało, pracownicy szpitala zdecydowali o szybkim transporcie dziecka do placówki w Krakowie. Tu pojawiły się kolejne problemy. W Małopolsce NFZ finansuje tylko jedną specjalistyczną karetkę do przewozu noworodków - ta w tym czasie była w Tarnowie. Gdy ustalono, że po dziewczynkę przyjedzie transport z prywatnego szpitala w oddalonym od Gorlic o 40 km Nowym Sączu, była godzina późno na cudKaretka w Gorlicach pojawiła się dopiero po ponad dwóch godzinach, o Z relacji ojca wynika, że zespół karetki, podobnie jak wcześniej pielęgniarki, miał problemy ze Krakowa Karolinka dojechała o i lekarze natychmiast zaczęli diagnozowanie dziecka. Od zatrzymania akcji serca Karolinki, do którego doszło około do przyjazdu do Krakowa minęło siedem Około 3 w nocy lekarz powiedział, że w tym stanie, w którym dziecko dotarło z Gorlic, tak wymęczone, silnie niedotlenione, to już na cud nie możemy liczyć. Lekarz dał mi znać w trakcie rozmowy, że to już koniec. Poprosiłem pielęgniarki, aby odłączyły ją od aparatur i dały mi na ręce. Można powiedzieć, że zmarła mi na rękach – mówi ojciec się zachłysnęło?Pan Mariusz, widząc jak przebiegała akcja ratunkowa Karolinki w szpitalu w Gorlicach, zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa. Przeprowadzona sekcja zwłok wykazała obecność treści pokarmowej w oskrzelach dziewczynki. Zakrztuszenie jedzeniem mogło być powodem zatrzymania akcji serca. Takie wyniki zaskoczyły rodziców, ponieważ pani Magdalena nie karmiła utrzymują pracownicy szpitala, oni także nie podawali jej jedzenia. - W dniu zdarzenia było przeprowadzane postępowanie wyjaśniające i według relacji pielęgniarek, dziecko nie było ani karmione, ani pojone – twierdzi Ewa Kaczmarczyk, neonatolog, ze szpitala w Gorlicach nie potrafią wyjaśnić, co stało się na oddziale, kiedy dziewczynka była pod opieką położonych."To nie jest powód do tego, żeby dziecko umarło"Według wojewódzkiego konsultanta ds. neonatologii samo zachłyśnięcie to nic nadzwyczajnego. - Wielokrotnie mieliśmy do czynienia z zachłyśnięciem się treścią pokarmową, bo tak się dzieje i to głównie u dzieci małych. Ale to wymaga szybkiego odessania, odwentylowania płuc, czasem zastosowania antybiotyków. To nie jest powód do tego, żeby dziecko umarło - mówi prof. dr hab. med. Ryszard nie ma jednak wątpliwości, że nie powinno się pozostawiać noworodków bez nadzoru. - Dzieci nie mogą być pozostawione bez opieki pielęgniarskiej - zdaniem ojca dziewczynki, to nie pielęgniarki zauważyły, że z jego córką dzieje się coś Z relacji jednej z pielęgniarek wiem, że dziecko zostało znalezione przez pana technika radiologa, który w tym czasie około 12 przy innym dziecku wykonywał badanie. To on zwrócił uwagę personelowi, że nasze leży sine - mówi Mariusz jest monitoring?Na sali, na której przebywała Karolinka, jest monitoring. Kamery standardowo filmują noworodki w łóżeczkach. Jednak nagranie, jakie przekazane zostało do prokuratury zaczyna się od godziny 13 i pokazuje jedynie podłogę i nogi personelu. Jak się okazało, dyrektor szpitala w ogóle nie oglądał tego zapisu i nie wiedział jaki materiał przekazano śledczym. Odmówił nam też wyemitowania rozmowy, jaką z nim przeprowadziliśmy. Lekarka pracująca na oddziale wyjaśniła, że to ręczny monitoring i akurat tego dnia nikt nie ustawił kamery na inkubator Karolinki. Przeczy temu jednak relacja Widziałem na korytarzu za biurkiem monitor, na którym cyklicznie było widać czwórkę dzieci, które przebywają w tamtym pomieszczeniu razem z moim dzieckiem. To, co zobaczyłem, to są stopy i kawałek respiratora. Pytam się, gdzie jest trzy czwarte obrazu z tej kamery?Prokuratura zajmie się też transportemPróbowaliśmy się także dowiedzieć, dlaczego transport dziecka trwał tak długo, ale dyrekcja w przesłanym oświadczeniu tego nie wyjaśniła. Wiadomo, że karetka z prywatnego szpitala nie realizowała nigdy pilnych wyjazdów i robiła to tego dnia po raz To jest zagadnienie też objęte śledztwem. Prokurator będzie wyjaśniać, czy taki sposób prowadzenia akcji transportowej nie podniósł jeszcze stopnia zagrożenia i nie miał związku ze zgonem dziecka - mówi Włodzimierz Krzywicki z Prokuratury Regionalnej w dziewczynki zwrócili się do Ministerstwa Zdrowia z prośbą o przeprowadzenie kontroli na oddziale położniczym gorlickiego szpitala. Wojewódzki konsultant do spraw neonatologii po rozmowie z nami także zapewnił, że w ciągu dwóch tygodni sprawdzi na miejscu, jak działa ten oddział. Nie wyklucza, że będą potrzebne dodatkowe badania genetyczne dziecka. Również Małopolski Narodowy Fundusz Zdrowia po naszych pytaniach związanych z organizacją transportu Karolinki będzie sprawdzał, czy nie doszło do W naszym odczuciu dziecko nie miało opieki w tym szpitalu takiej, jak powinno mieć - uważa pani "Uwaga" TVN/kło,sk / Źródło: Uwaga TVNŹródło zdjęcia głównego: tvn24 Przejdź do zawartości Czasopismo kulturalno-społeczne O NASPROFILREDAKCJAAUTORZYTEKSTYFOTOGRAFIEMULTIMEDIAWYDAWCAWSPÓŁPRACAWSKAZÓWKI DLA AUTORÓWWYŚLIJ TEKST/ZDJĘCIE/FILMCALL FOR PAPERSKONTAKTARCHIWUMREKLAMAOFERTAKONTAKTREDAKCJAREKLAMA/PATRONATWYDAWCA Strona główna/Rozmowa z Joanną Polak o współczesnej animacji artystycznej i filmoterapiiRozmowa z Joanną Polak o współczesnej animacji artystycznej i filmoterapiiKatarzyna Porczak: Joasiu, rozpoczynając swoją pracę w Lublinie weszłaś na zupełnie świeży grunt. Niedawno powstała pracownia multimedialna na Wydziale Artystycznym, dopiero teraz można powiedzieć, że zaczyna się ona rozwijać, iść w jakimś kierunku. Jaki jest lubelski rynek animacji? Joanna Polak: Nie ma czegoś takiego jak lubelski rynek. Po maturze w lubelskim Liceum Plastycznym przytrafiło się tobie dużo fajnych rzeczy: poznańska ASP, wyjazdy zagraniczne, udział w wielu festiwalach – i nagle lądujesz znowu w Lublinie, dostajesz pracę asystenta na UMCS-ie. Jak z tej perspektywy oceniasz lubelską rzeczywistość? Jako dość specyficzną. Wiec jak sobie tutaj radzisz? Dla mnie najważniejsze jest zrobienie filmu. Zawsze lubiłam Jean Miró, i jeżeli chodzi o malarstwo jest on dla mnie absolutnym autorytetem. Dopiero kiedy przestudiowałam jego biografię zrozumiałam jego przekaz. Był artystą strasznie wyalienowanym, malował obrazy, robił plakaty, ale stronił od tej całej awangardy, i może dlatego jego sztuki nie da się do końca zaszufladkować. Myślę, że tak właśnie czuje sie twórca animacji, w prawie czterystutysięcznym mieście, w którym chcą zlikwidować radio i telewizję. Porozmawiajmy więc o doświadczeniu ASP w Poznaniu. Kto wywarł największy wpływ na twoja osobę? Moim mentorem był Kazimierz Urbański, promotorem Jacek Adamczak. Są to dwie osoby, które miały na mnie największy wpływ. Oprócz nich – Józef Mrozek, Zbyszko Melosik… Na moim roku studiowały cztery osoby, czyli na jednego studenta przypadało jakieś dwa i pół profesora. Przebywanie z osobami, które już funkcjonują na rynku sztuki obliguje do tego, że nie możesz sobie pozwolić na pokazanie projektów niedopracowanych. A teraz, gdy sama jesteś nauczycielem akademickim i pracujesz ze studentami, czy udaje ci się im oddawać to, co tobie dali inni? Absolutnie nie porównuję się z moimi nauczycielami, z ich niesamowitym doświadczeniem. Kazimierz Urbański, który uczył mojego profesora Jacka Adamczaka, wykształcił dziewięćdziesiąt procent polskich animatorów, późniejszych wykładowców animacji w Łodzi, Poznaniu, Warszawie i Krakowie. Jest więc takim guru animacji, często przypomina mi się to, co mi przekazał, posługuję się jego opiniami. Jaka jest różnica między realizacjami filmu reklamowego a filmu typowo artystycznego? Skończyłam liceum, które dało mi zawód grafika reklamowego, i przez długi czas pracowałam w tym zawodzie. Dzięki temu przez wiele lat miałam możliwość obserwacji rynku reklamy. Wiedza z zakresu „grafiki komercyjnej” okazała się być bardzo przydatna do tego, aby z jednej strony nauczyć się rozdzielać sztukę od komercji, a z drugiej posługiwać się niektórymi zdobyczami reklamy takimi jak na przykład bodźce podprogowe w filmie czy videoinstalacji. Jeżeli masz do przekazania jakąś ideę, to nie ma znaczenia za pomocą jakich środków ją wyrażasz, grafiką czy sztuką performance. Twoje filmy z pozoru mogą się wydawać lekkie, ponieważ animacja dociera do widza w bardzo prosty sposób. Czy mają jakieś przesłanie? Tak, chociaż niektóre osoby mają mi za złe, że jest ono czasami głęboko ukryte, albo inne niż wskazują pozory. Jak myślisz, dlaczego tak jest? Odbiorcy mają bardzo różne zachowania. Ja uwielbiam (można by to nazwać dewiacją zawodową) obserwować ludzi, którzy oglądają moje filmy. Zazwyczaj na początku ktoś dostrzega dosyć lekki rysunek, animację i treść, temat, który jest popularny. Ale w pewnym momencie mogą czuć się oszukani, gdyż zauważają, że za tymi z pozoru łagodnymi aspektami kryją się głębsze, niepokojące treści. Moim zdaniem właśnie na tym polega twój reżyserski spryt. Czy Twoje filmy są skierowane do wszystkich, czy każdy odbiorca odnajdzie w nich coś dla siebie i zrozumie przekaz? Tak, taka jest właśnie zaleta animacji. Czy spotykałaś się z opiniami, że ta dziedzina sztuki jest zbyt popularna, że jest gorsza, bo jest tak medialna? Pomimo swojego medialnego kontekstu animacja jest w dalszym ciągu wąską specjalizacją. Nikogo nie zmuszam do oglądania moich filmów, i tak jak w przypadku reklamy zakładam możliwość odrzucenia przez odbiorcę. Moja dziedzina sztuki jako jedyna daje mi tak pełną możliwość wyrażenia idei za pomocą obrazu, dźwięku i ruchu. Aspekty popularności czy niszowości są dla mnie drugorzędne. Pierwszy twój świadomy film, w którym w pełni wykorzystałaś opanowany warsztat i poczułaś się w nim bezpiecznie? Z mojego punktu widzenia animacja nie różni się wiele od malarstwa. To nie jest dziedzina, której można się nauczyć w ciągu pięciu lat studiów. Być może, gdy będę miała za sobą dorobek 50-letniej pracy twórczej, będę mogła powiedzieć, że opanowałam do końca tą technikę. Uważam że animator musi uczyć sie całe życie i to właśnie mnie pociąga, ten superszybki rozwój mediów, ciągły element zaskoczenia. O czym opowiadają twoje realizację filmowe? Idąc na studia wiedziałam, że chcę działać w dwóch nurtach. Jednym z nich jest nurt animacji dziecięcej, moim zdaniem jedna z najtrudniejszych dziedzin w animacji, do której trzeba dojrzeć, ponieważ filmy realizowane dla dzieci są oceniane najsurowiej – przez nie same. Drugi – to tematy społeczne. Nawet gdy realizuję tak zwany w dzisiejszych czasach ideo art (sztukę eksperymentalną) to zawsze zawieram tam jakąś treść. Zresztą w każdym z nowych filmów zawieram jakiś element z poprzednich. To tak, jakbym niezależnie od techniki (wycinanki, rysunku, 2D…) cały czas robiła jeden film. Zrealizowałam cztery filmy na temat alkoholizmu. Tematem tym zajęłam się inaczej, bardziej dogłębnie dopiero podczas pracy nad dyplomem. Sam temat był efektem pięcioletniej obserwacji ludzi chodzących pod moimi oknami, zbieraczy złomu, kloszardów, alkoholików. Pokazałam je, nie bez obaw, do oceny psychoanalitykom – Aleksandrowi Czopowi, działającemu w Przychodni Uzależnień w Lublinie, oraz profesorowi z Zakładu Zamkniętego w Kościanie. Ocenili je pozytywnie, dzięki temu filmy te mogą służyć w filmoterapii, którą obecnie staram się zgłębiać. Czy możesz bardziej przybliżyć ten temat? Obecnie współpracuję z terapeutą Aleksandrem Czopem, który jest moim przewodnikiem po świecie psychoterapii. Dzięki niemu i grupom AA materiały, które ściągam na temat filmoterapii ze Stanów Zjednoczonych (przy braku jakichkolwiek polskich opracowań) nabierają realnego kontekstu. Staram się być reżyserem tworzącym dla określonej grupy odbiorców, którzy mają konkretne potrzeby psychoterapeutyczne, aby moje filmy mogły być wykorzystane w terapii. Teraz powstaje film przeznaczony do terapii w zaburzeniach łaknienia, jak również dla osób, które szukają własnej drogi życiowej. Będzie oglądany nie tylko w grupach terapeutycznych ale i przez przeciętnego odbiorcę, ze względu na uniwersalny przekaz. Wyzwaniem będzie zbudowanie całej dramaturgii, która pozwoli zagłębić się w poruszony problem tym osobom, których on dotyczy, ale jednocześnie nie uderzy pozostałą część widowni. Czy nie myślałaś aby inaczej wykorzystać doświadczenie z psychoterapii, np. w performance? Nie. Moja współpraca ma charakter niezobowiązujący. Ja im coś daję, oni oglądając filmy mogą, ale wcale nie muszą z takiej projekcji wynieść coś dla siebie. Nie wykorzystuję tych ludzi, a czy oni wykorzystają to jako pomoc dla siebie, to już kwestia terapeuty. A co oni dają tobie? Pozbywam się wyrzutów sumienia, takich jak na przykład tworzenie tzw. „sztuki dla sztuki”. Mam satysfakcję, że mogę komuś pomóc, za darmo pokazując mu filmy, które często funkcjonują tylko w obiegu festiwalowym. Nie chcę robić sztuki o niczym. Owszem jest ona fajna na pięć minut, prowokuje do chwilowej refleksji. Ale, jeśli już poświęcasz filmowi dwa lata, to trudno jest robić go dla wąskiej grupy odbiorców, która i tak nic z tego nie wyniesie. Film zazwyczaj oglądamy kilka minut. Ludzie często nie mają świadomości tego, jak wygląda proces twórczy, ile pracy, czasu i energii jest w to włożone. Możesz coś więcej o tym powiedzieć? Aby zniechęcić? (śmiech) Nie zniechęcać, ale uświadomić, że na parę minut składa się naprawdę długi twórczy proces. Oczywiście, można wziąć telefon komórkowy, nakręcić parę minut materiału i będzie on „fajny”. Problem w tym, że profesjonalny rynek rządzi się trochę innymi prawami. Kiedy zaczynasz się poruszać w tej dziedzinie sztuki, zagłębiasz się w to, praca nad najkrótszymi filmami, 30-40 sekundówkami, może trwać 3-4 miesiące, ale i 2-3 lata. Na tym polega różnica pomiędzy ludźmi, którzy robią coś z niczego, a tymi, którzy tkwią w tym profesjonalnie. Jakie możliwości techniczne są dziś dostępne w animacji? Podczas pięciu lat studiów miałam to szczęście, że przeszłam przez pracę ze zdobyczami techniki zeszłego wieku: kamera z taśmą 35 mm, VHS, HI8, potem MiniDV, BetaCam, montaż ręczny, montaż liniowy, aż po montaż cyfrowy. Moi profesorowie pracowali w starych technikach ucząc nas na początku na taśmie 35 mm – tak zwanej prawdziwej. Właśnie wtedy, patrząc na niewielki ekranik stołu montażowego, zaraziłam się magią kina. Fascynujące światło bijące od moich pierwszych filmów realizowanych w czarnej soli (uczelnia nie wywoływała pozytywów) pamiętam do dziś. Obecnie możliwości techniki są ogromne. Sama montuję za pomocą programów komputerowych i rysuję na tablecie LCD. Używam jednak tych współczesnych rejestratorów wyłącznie jako narzędzi. Jestem za świadomością w sztuce. Jeśli chce się coś robić dobrze, to trzeba być świadomym tego, ile jeszcze brakuje do efektu końcowego, który chciałoby się osiągnąć. Jak wygląda środowisko animatorów w Polsce? Czy utrzymujecie kontakty, wymieniacie się doświadczeniami? Mimo że działamy w świecie mediów i te media są obecne, jednak czuję się jak na bezludnej wyspie, ponieważ dziedzina sztuki, która w tym momencie uprawiam, czyli wycinanka komputerowa, jest tak wąską specjalizacją. Ostatnio na forum znalazłam człowieka, który korzysta z tych samych narzędzi co ja, ale zajmuje się entomologią. Czasami więc potrzebuję rozmowy z entomologiem by rzeczywiście poczuć się w temacie. A czy możesz o tej technice więcej powiedzieć czytelnikom? Dlaczego akurat ją wybrałaś? Bo to było samobójstwo (śmiech) Lubisz wyzwania? Wina leży po stronie profesora Urbańskiego (śmiech). Pokazując mi technikę wycinanki nie był świadomy, jaki wywrze na mnie wpływ. Zobaczyłam nagle, że papier, który jest tak cudownie sensualnie dotykalny, który ma piękną strukturę, który w powiększeniu pod kamerą jest jeszcze ciekawszy, jest tworzywem, z którego mogę zrobić wszystko. Ruch natomiast w wycinance, przez swoją skrótowość jest idealnym do oddawania symboliki przekazu. Zatrzymałam się więc na tej technice, starając się ją zgłębiać, łączyć z komputerem (stad konieczność wymyślenia przeze mnie nowej nazwy – wycinanki komputerowej), wyciągnąć z niej jak najwięcej… W pracy artysty zawsze w końcu dochodzi się do momentu pokazania własnej twórczości, zazwyczaj jest to wernisaż gdzie artysta ma możliwość spotkania z odbiorcą. Jak to się odbywa w dziedzinie animacji? Jakimi sposobami docierasz do odbiorcy, wyłączając wspomnianą już filmoterapię? Moje filmy istnieją głównie na festiwalach, na Etiudzie, czyli Krakowskim Festiwalu Animowanych Filmów Studenckich. Mój film pt: „Garbus” zakwalifikował się na festiwale w Durbanie, Rio de Janeiro, wygrał też festiwal w Philadelphii. W Lublinie miałam też możliwość wystawienia w BWA, gdzie przy okazji wystaw zbiorowych Andrzej Mroczek i Jolanta Męderowicz odważyli się pokazać dwa moje filmy eksperymentalne. Nie jest to rynek łatwy, ponieważ ludzie nie rozumieją, że można przyjść zobaczyć film, i po piętnastu minutach jest to już koniec wystawy. Chociaż obserwując widzów oglądających moje videoinstalacje symultaniczne, gdzie człowiek jest podświadomie zmuszany do ciągłego obserwowania obrazu na wielu ekranach, widziałam duże zainteresowanie i potrzebę takiego typu prezentacji. Jak wygląda środowisko kobiet, jeśli chodzi o animację w Polsce? Na pewno jest dużo mniejsze niż środowisko czynnie działających reżyserów – mężczyzn. Kobiety, które dożyły emerytury w tym zawodzie są raczej wyjątkami. Jednak dzięki temu, że od naszej płci wymaga się dużo więcej w tym środowisku, od starszych pań reżyser czuje się tą tajemniczą siłę. Takim przykładem dla mnie jest Pani Zofia Ołdak. Miałam okazję poznać ją na jednym festiwalu i zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Ta osoba ma ogromną moc, ona jest takim reżyserem który potrafi w rozmowie wskazać na pewne wątki. To niesamowite, bo rzadko się zdarza taka cecha u mężczyzn, aby mieli takie przebicie, byli tak rozpoznawalni. Opracowanie: Katarzyna Porczak, Grzegorz Kondrasiuk Joanna Polak Katarzyna Porczak Kultura Enter 2008/11 nr 04 Joanna Polak KULTURA ENTER 2021 | PISMO WYDAWANE OD 2008 Ciasteczka Tracking Cookies Witryny zewnętrzne YouTube Vimeo SoundCloud Facebook Flickr Twitter Google Maps Polityka prywatności Nasza strona korzysta z plików cookie ("ciasteczek") aby zapewnić Państwu jak najlepsze doświadczenie podczas przeglądania naszej strony. Wśrod plików cookie wyróżniamy ciasteczka niezbędne, które są przechowywane w Państwa przeglądarce ponieważ wymagane są do poprawnego działania podstawowych funkcji strony. Stosujemy także pliki cookies pochodzące od stron trzecich, które pomagają nam analizować i rozumieć, jak korzystają Państwo z naszej strony. Te ciasteczka będą przechowywane w Państwa przeglądarkach tylko za Państwa zgodą. Można tą opcję wyłączyć. Rezygnacja z niektórych z tych plików cookie może jednak mieć wpływ na wygodę przeglądania. Polityka prywatności

joanna polak gorlice nie żyje